Co dało ćwiczenie oczu?

Wdrożenie zmian

Utrata ostrości wzroku opisana niedawno okazała się właściwym tropem. Przed kolejnym treningiem codziennie poświęcałem chociaż kilka minut na ćwiczenia oczu i efekt był odczuwalny. Przyrządy celownicze były wyraźniejsze. Dzięki temu też poprawiła się ocena odległości ich krawędzi od czarnego pola tarczy. Dzięki temu mimo odskoków na pole punktowe 7, w polu punktowym 10 były 24 strzały na 40.

Nie tylko ostrość wzroku

Teoretycznie w tego typu treningu najlepiej pracować and poprawą jednego aspektu na raz. W tym wypadku skupienie wzroku. Praca na spuście jest tak bardzo połączona z obrazem przyrządów, że złamałem tę zasadę. Starałem się zapanować jednocześnie nad dwoma aspektami wymagającymi poprawy. Dlatego grupa jest dość szeroka. Kiedy zgrałem dobrą pracę na spuście z odpowiednim widokiem przyrządów, strzał padał w środek. Kiedy zawiódł jeden aspekt, byłem na krawędzi 9, albo w 8. Trafienia w 7 oznaczają jednoczesną utratę ostrego obrazu przyrządów i szarpnięcie spustu. Tak jak treningi dały odczuwalny efekt mimo krótkiego czasu (mniej niż tydzień) to jednak trzeba o to dbać długofalowo, bo po około 25 strzałach oczy były mocno zmęczone.

Strzelaj na bezdechu. Czy na pewno?

Jest to jedno z częściej powtarzanych zdań w strzeleckim świecie. I jedno z tych, z którymi się bardzo nie zgadzam. Niezależnie czy mówimy o strzelaniu precyzyjnym z pistoletu, czy dynamice, albo strzelaniu na długi dystans z karabinu. Po przetestowaniu każdej opcji optymalne jest dla mnie strzelanie w trakcie długiego powolnego wydechu. Chociaż był czas, że strzelałem też na długim wdechu. Teorią, jaka stoi za idealizowaniem bezdechu, jest brak ruchów związanych z oddychaniem, zaburzających celowanie. Na szczęście da się oddychać w taki sposób, żeby ręce pozostające na celu nie poruszały się. A przynajmniej nie robiły tego bardziej niż to naturalne. Trudno postawić człowieka z kilogramem w wyciągniętych rękach i oczekiwać, że będzie trzymać go perfekcyjnie stabilnie. Co ważniejsze, teoria mówi, że strzał powinien paść nie później niż w ciągu 5-6 sekund od wstrzymania oddechu. Tyle czasu mają siatkówki, zanim odczują obniżone dotlenienie i obniżą jakość widzenia. Mówi się, że właśnie siatkówki są w całym organizmie najbardziej wrażliwe na brak tlenu i reagują jako pierwsze. Dopiero później przekłada się to na chociażby drżenie rąk.

Najważniejsze jest to, że wiem co wzmacniać, żeby poprawiać wynik. Przy okazji udowadniam samemu sobie, że jestem w stanie osiągnąć rezultaty, w które pewnie jeszcze rok temu trudno byłoby uwierzyć. Tym bardziej że jeszcze wtedy nie miałem nawet swojego pistoletu bocznego zapłonu.

A dla Ciebie czytelniczko/czytelniku, chwila autorefleksji. Czy oddychasz w trakcie strzelania? A jeśli nie, to może właśnie deficyt tlenu utrudnia trafianie?