Czasami potrzebny jest głębszy oddech
Po ostatnich rozważaniach oddechowych podszedłem do tematu dość skrajnie i skupiłem się na lepszym dotlenieniu całego organizmu w czasie strzelania. Pomiędzy strzałami oddychałem nie tylko po to, żeby nie stracić przytomności, ale tak żeby dostarczyć więcej tlenu do całego organizmu. Wystarczyły 2-3 świadome głębokie oddechy, żeby poczuć różnicę w mięśniach. miało to też pozytywny wpływa na oczy, do których zmęczenie doszło nieco później. Finalnie strzeliłem najlepsze w życiu skupienie 40 strzałów na 25 metrów. Wiadomo, że nie jest to tylko zasługa oddechu, ale niewykluczone, że akurat wtedy była to jedna z większych dźwigni.
Taka grupa, która jak na moje niezbyt długie doświadczenie z tego typu strzelaniem jest dość zadowalająca. Jednak żeby ją zacieśnić zaczyna się gra o coraz mniejsze detale. Muszę być jeszcze bardziej uważny, tym bardziej że sam sobie jestem trenerem. Dlatego trening jest podwójny, strzelanie samo w sobie i uważność.
Bez przerwy się poruszasz
Dla najlepszej precyzji strzałów wszystkie składowe powinny też być maksymalnie powtarzalne. Człowiek jest dość skomplikowaną maszyną. Przy życiu utrzymuje nas ruch. Począwszy od drobnych skurczów mięśni korygujących na bieżąco postawę. Przez kilka litrów krwi krążących bez przerwy po naszym ciele. A jeśli ktoś woli jeszcze głębszy poziom, to w każdym atomie z jakiego jesteśmy zbudowani, elektrony bez przerwy poruszają się z ogromnymi prędkościami. Wszystko to powoduje trudności w pozostaniu w pełnym bezruchu na czas strzału. No ale nie po to się w to bawimy, żeby było łatwo.
Dziś skupię się na jednej składowej, która jak ostatnio zauważyłem miała duży wpływ na to gdzie lądowały poszczególne strzały. Zwłaszcza ze po korekcie, kolejna seria 5 strzałów weszła w 10.
Moje podejście do chwytu
Chwyt pistoletu, to aspekt, któremu poświęciłem bardzo dużo czasu. Tym bardziej że zaczynałem przygodę z pistoletami od centralnego zapłonu, gdzie odrzut jest istotnie większy niż w bocznym. Ponadto żeby nie iść na łatwiznę, to moim pierwszym pistoletem był plastikowy Glock. Wbrew dość powszechnej opinii, lekka broń ‚kopie’ bardziej, a pierwszą linią obrony przed odrzutem, jest właśnie chwyt.
U mnie najlepiej działa przyłożenie równej siły przez obie ręce. Testowałem teorie 70/30 i tego typu twory, ale najlepiej zadziałała równowaga i symetria. Ważne jest żeby nie przykładać tej siły za dużo. Kiedy sprzęt zaczyna drżeć i nie wynika to ze stresu, albo niestabilności postawy, to warto chwyt nieco rozluźnić. Dużo zależy od konstrukcji samego chwytu w danym pistolecie. Czy jest wąski, szeroki, bardziej okrągły czy kanciasty. Spory wpływ na to ma też układ manipulatorów manipulatorów. Zdarza się, że przy teoretycznie poprawnym chwycie strzelec naciska zrzut magazynka, albo blokuje dźwignię zatrzymania zamka. Zależnie od kształtu czy objętości istnieje prawdopodobieństwo przekaszania broni w momencie kiedy pada strzał. Często określa się to mianem, że dana broń komuś ‚nie leży’. Mimo wszystko jestem zwolennikiem tego, że człowiek przy odrobinie chęci jest w stanie dopasować chwyt do większości pistoletów, na tyle żeby strzelać z zadowalającą skutecznością.
Prosta diagnoza
Na tej podstawie używam bardzo prostego testu, pokazującego czy chwyt jest właściwy. Po złapaniu broni i wyprowadzeniu na cel, wystarczy ścisnąć obie ręce na chwycie z maksymalną siłą. Jeśli przyrządy pozostały na swoim miejscu, gratuluję. Jeśli jakkolwiek się przesunęły, to znak że musisz zmienić ułożenie rąk. zwiększanie siły ścisku chwytu w czasie padania strzału jest na tyle powszechne, że bardzo często wystarczy zmienić ten jeden aspekt, żeby znacznie poprawić celność. Dodatkowo ten prosty test może oszczędzić Ci sporo amunicji. Od razu widać w którą stronę przesuwają się przyrządy i na ile pokrywa się to z punktem trafienia. A nie zawsze da się dokładnie zarejestrować ułożenie przyrządów na tarczy w momencie kiedy rozlega się huk.
