Czy strzelanie jest naturalne?
Nie jest. Na tym można by zakończyć. Z tego powodu kilka razy w ciągu ostatnich 3 lat uczyłem się strzelać z pistoletu niemalże od zera. Tak dobrze widzicie. Za chwilę wszystko wyjaśnię. Zwłaszcza dla tych, którzy na starcie strzeleckiej przygody z bronią krótką, bo na niej będę się skupiał, oczekują wygody. W mojej opinii nie jest to optymalna droga do celności.
Kiedy uczyłem się strzelać z pistoletu, przetestowałem kilka konstrukcji: glock 17 gen 3, hk sfp 9, cz 75, glock 19 gen. 3, cz p-09. Wtedy jedynym kryterium oceny jakości sprzętu było to, czy i jak dobrze z niego trafiam. Na czoło stawki wysunęły się: sfp 9 i p-09. Zbieżność dziewiątek nieprzypadkowa, bo i kaliber był tym najpopularniejszym pistoletowym.
Niedługo po tym zapadła decyzja o staraniu się o pozwolenie na broń. Przecież lepiej jeździć własnym samochodem niż ciągle tym z wypożyczalni, prawda? A i eksploatacja nagle tanieje, no chyba, że zamarzy się dynamika, ale o tym prawdopodobnie powstanie osobny wpis.
Tak czy inaczej, szybki Research przekonał mnie do zawarcia bliższej znajomości z glockiem 17 gen 3, jako że w mojej okolicy była to broń egzaminacyjna. Tak zaczęło się zapoznawanie z ciężkim gumowym spustem’ strzelaniem ‚lewo dół’ z niewyjaśnionych przyczyn, zrywaniem strzałów, bo nieważne ile będziesz trenował, zawsze zerwiesz’. Oraz innymi utrwalanymi przez wielu mniej, czy bardziej skutecznych strzelców, mitami.
Ale od początku. Nie pamiętam jak wyglądała na tarczy pierwsza paczka amunicji wystrzelona z glocka, pamiętam za to, jakie wrażenie zostawiła w rękach. Ból mięśni, których prawdopodobnie nigdy wcześniej nie używałem. Związany był on z próbą opanowania odrzutu, który jak się wtedy wydawało, chciał zrobić mi krzywdę. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, ale każdy strzał jest szokiem dla układu nerwowego. Zwłaszcza zanim organizm się z tym w miarę możliwości oswoi.
I tu przechodzimy do sedna. Strzelanie angażuje wiele mięśni, napiętych w taki sposób, że to tylko dokłada mózgowi nieznanych bodźców. Dlaczego obie dłonie są zaciśnięte, ale ten jeden palec ma wykonywać precyzyjny ruch? Po co trzymać prawie kilogram w wyciągniętych przed siebie rękach? No i dlaczego po każdym ruchu palca ten kawałek plastiku i metalu próbuje obrać kurs na moją twarz, co powoduje zamknięcie oczu? Przecież nie chcę patrzeć na taką kolizję. Jesteś w stanie odpowiedzieć sobie na te pytania w logiczny sposób w czasie, jaki mija pomiędzy naciśnięciem spustu a pojawieniem się odrzutu? Jeśli nie, to jak mózg i cały układ nerwowy mają nie uznać tego za zagrażające i nie opalać mechanizmów obronnych?
Ściskanie obu rąk, odchylanie się do tyłu, szarpanie spustu, zamykanie oczu przed strzałem, ściąganie pistoletu w dół. Brzmi znajomo? Prawdopodobnie tak, bo jako ludzie mamy tak samo skonstruowane centrum dowodzenia. Skutkiem tego są takie same naturalne reakcje unikania zagrożenia, a to sprawia, że szok nigdy nie będzie naturalny.
Dlatego to, że dany pistolet ‚leży’ i trafiasz z niego lepiej niż z innego, wynika tylko i aż z faktu, że producent wziął pod uwagę uśredniony model budowy dłoni, zbliżony do Twojej. Jeszcze niedawno nie było tak powszechnych nakładek na chwyt w różnych rozmiarach i kształtach, a jednak strzelcy byli bardzo skuteczni. Było tak przez to, że to oni dostosowali się do danej konstrukcji. Nie próbowali dopasować do siebie czegoś, co musi na etapie produkcji być zaprojektowane tak, żeby odpowiadać jakiemuś uśrednionemu modelowi. Tak samo skutecznie da się strzelać z glocka i 1911. Mimo że kąt chwytu, jego objętość, ciężar broni samej w sobie i ciężar spustu są diametralnie różne. I tak samo jednemu człowiekowi na starcie bardziej będzie leżał jeden, a innemu drugi. Co więcej, jeśli wywiąże się między nimi spór, która broń jest lepsza, o zgrozo, oboje będą mieli rację.