Gorsza celność? Idź nad wodospad!
Kilka miesięcy termu odkryłem, że mimo niepodważalnej wartości, jaką daje konsekwentny regularny trening. Zdarzają się momenty, kiedy potrzebna jest przerwa. Złapanie dystansu i spojrzenie nieco z góry. Takie właśnie odczucia towarzyszyły mi na szlaku prowadzącym do wodospadu Pancavy, najwyższego wodospadu Karkonoszy. Dotarło do mnie, że jestem kilometr ponad moją codziennością. Sprawiło to, że realnie nie byłem w stanie przywiązywać się tam do pewnych zagadnień, tak mocno, jak w miejscu, gdzie się realnie rozgrywają.
W rozmowach z innymi często wspominałem i wspominam o zmianie perspektywy. Na pierwszy rzut oka po prostu nie widać wszystkich dostępnych opcji. Dzieje się tak przez silne skupienie na problemie samym w sobie. Odbiera nam to zasoby i przestrzeń niezbędne do zauważenia innych opcji. Mimo że są one na wyciągnięcie ręki, pomijamy je. Stety, niestety to naturalna właściwość ludzkiego mózgu w postrzeganiu świata. A że szewc bez butów chodzi, zapomniałem, że też jestem wyposażony w ten mechanizm. Co więcej, działa on wzorcowo. Pominięciem było bardzo silne skupienie na jednym, dotychczasowym podejściu do treningu i brak przestrzeni na spojrzenie na proces w inny sposób.

Nowy sprzęt, stare podejście
Od zakupu Walthera gsp 5 miesięcy temu, niemalże nie strzelałem z niego w inny sposób niż na odległość 25 metrów, z jednej ręki do tarczy ts-2. Przez ten czas ciągle analizowałem każdy możliwy aspekt, który mogę kontrolować. Okazuje się, że jest ich więcej, niż mogłoby się wydawać. Ponadto z czasem i adaptacją organizmu, liczba tych parametrów tylko rośnie. A przez możliwość kontroli mam na myśli świadome kierowanie uwagi na różne elementy w czasie strzelania. Od kąta ustawienia stóp, przez siłę poszczególnych mięśni obręczy biodrowej czy barkowej. Po odpowiednio ostre widzenie przyrządów celowniczych. Za chwilę wyjaśni się, dlaczego było to dalekie od optymalnego.
Tym podejściem wpędziłem samego siebie w pułapkę. Podświadomość kieruje się bezwzględną logiką. Dlatego, żeby coś naprawić, potrzebne jest działanie w nieodpowiedni sposób. Wiadomo, że naprawianie działającego nie ma sensu. Tym sposobem co jakiś czas 'do poprawy’ było cos innego i stało się to błędnym kołem. Pierwsze strzelone z niego treningi były bardzo dobre. Potem niby było ok, ale nierówno. Już wiem dlaczego.
Pistolet zamiast nożyczek
Takim dystansem, jak wypad w góry, stało się w czasie ostatniej wizyty na strzelnicy przecinanie tarczy. Wymagało to maksymalnego skupienia na celu i zaprzęgnięcie wszystkiego, co potrafię, do zrealizowania go. Przez co niemożliwe było myślenie o ewentualnych niedociągnięciach. Na szczęście mózg nie pozwala na multitasking. Wiec skupiłem się tylko na tym, żeby trafić.
To nie pierwsza przecięta strzałem tarcza jest jednak pierwsza przy użyciu bocznego zapłonu. To dla mnie o tyle istotne, że średnica pocisku jest mniejsza od standardowej 9. Wymaga więc większej precyzji. Dodatkowo razem z mniejszym pociskiem, zwiększyłem dystans z 8 do 10, a potem 20 metrów.
Strzelanie do tarczy skierowanej płaszczyzną do strzelca zostawia duży obszar tolerancji. W skrajnym przypadku jest to całe pole punktowe o średnicy pół metra. Pole 10 to średnica 5 cm, czyli ciągle dużo więcej niż szerokość kartki, na której wydrukowana jest tarcza. Pisząc to, nie mam pod ręką suwmiarki, żeby dokładnie zmierzyć, ale ta ze zdjęć ma ok. 0.5 mm.

Podejście mentalne
Wróćmy tu do tematu uwagi. Odwołam się do słów człowieka, którego materiały od lat pomagają mi wprowadzać korzystne zmiany w życiu. Zenjaskiniowca, bo o nim mowa, mówi, że problemy trzeba zmienić w projekty. Przyznaję, że długo nie byłem w stanie tego zrozumieć i odnieść do siebie. Zmieniło się to w czasie ostatniej wizyty na strzelnicy. Zamiast celować kolejny strzał pod czarne pole i starać się kontrolować każdy ze wspomnianych wcześniej aspektów. Maksymalnie skupiłem się na celu tak małym, że były tylko 2 opcje, trafienie lub chybienie.
Gdyby zejść nieco głębiej, dotrzemy do stymulacji ośrodka nagrody w mózgu. Podobne odczucia przy treningach dynamiki dawało strzelanie do blach. W momencie trafienia dźwięk – nagroda. Brak dźwięku to pudło. Powodujące większe skupienie na celu i większe oczekiwanie na nagrodę. Niezależnie od tych teorii, najbardziej zauważalna przeze mnie różnica, to spokój. To, co pozwoliło mi trafić, to wejście na 4 poziom. Wiem, ile poświęcam czasu i energii na treningi, wiem, jak jestem w stanie strzelić. Wygląda na to, że jedyną przeszkodą jest aktualnie to, że za bardzo chcę, żeby każdy strzał był perfekcyjny. Tarcza na 10 metrach przecięta całkowicie potrzebowała 6 strzałów, Kolejna na 20 metrach była sprawdzona po 10, z czego 2 ostanie trafiły i nacięły cel.
Wspomniany wyżej poziom 4 może nie być oczywisty. Jest to element teorii, która mówi o 4 etapach opanowania danej umiejętności.
1. Nieświadomie niekompetentny – kiedy nie potrafi się czegoś zrobić, nie mając w ogóle pojęcia o tym, że istnieje możliwość opanowania danej umiejętności i nie podejmowało się nigdy próby.
2. świadoma niekompetencja, wiesz już, że jest coś, co możesz chcieć opanować, próbujesz i wiesz, że aktualnie wymaga to dużo treningu.
3. świadoma kompetencja, po poświęceniu czasu i energii na rozwój w danej dziedzinie, wiesz, że jesteś w stanie zrobić coś, co jeszcze niedawno było odległym planem.
4. nieświadoma niekompetencja. Czyli to na co sam sobie nie pozwoliłem w ostatnim czasie.
Przykładem, do którego bardzo wielu z nas może się odnieść, jest prowadzenie samochodu. Najpierw nie do końca wiadomo, co trzeba opanować. Jednocześnie ręce i nogi muszą pracować w skoordynowany sposób. Później wiesz, co nie jest jeszcze opanowane i nad tym pracujesz. Po tym w skupieniu robisz wszystko tak, jak trzeba, co najczęściej wystarczy do zdania egzaminu. Dopiero późniejsza praktyka doprowadza do miejsca, gdzie nie zastanawiasz się już nad tym, co i jak robisz, po prostu jedziesz tam, gdzie potrzebujesz się dostać.
Niechcący zatrzymałem się na poziomie 3 i uparcie w nim tkwiłem, z myślą, że dopiero kiedy świadomie i w kontrolowany sposób będę strzelać same 10, będę w stanie odpuścić kontrolę. Tylko zawsze można strzelić lepszą grupę. Wiem, że jestem w stanie dojść do miejsca, gdzie wszystkie przestrzeliny będą w obszarze 10. A i w tej sytuacji można strzelić lepiej, aż do momentu wystrzelania 30 kulkami jednej dziury w matematycznym środku okręgu wytyczającego wewnętrzną 10. Czyli Obszar średnicy 2,5 cm. Co realnie oznaczałoby niezachwianą perfekcję, nieosiągalną dla żywego człowieka. O nienaturalności tego wspominałem już częściowo tutaj.
Wnioski
Nie miałem jeszcze okazji sprawdzić, czy taka treningowa odskocznia ma dobry wpływ na strzelanie do tarczy. Na pewno będę bardziej polegać na tym, co już wytrenowane i tam kierować uwagę. Zasilać to, czego chcę, zamiast unikania tego, czego nie chcę. Bo ciągłe szukanie czegoś do poprawy, oznacza, że ta poprawa jest naprawdę wymagana. A może zmiana optyki pozwoli przekonać się, że wszystkie strzały padają w obrębie pól 9 i 10 i to podejście daje o wiele lepsze rezultaty. Na razie sam sobie udowodniłem, że treningi nie idą na marne i nawet jeśli w wynikach pojawia się sinusoida. Nie planuję się zrażać, tylko tak jak teraz, znaleźć coś, co pozwoli zmienić perspektywę. Spojrzeć na cały temat z góry i znaleźć tam coś, czego wcześniej nie byłem w stanie zobaczyć.